W malarstwie Irmy Tylor i Doroty Kokki Nowickiej kolor jest czymś więcej niż tylko estetycznym wyborem. Jest językiem i formą artystycznego wyrazu. Dla obu artystek pełni on funkcję nośnika przeżyć wewnętrznych, narzędzia do komunikacji tego, co wymyka się werbalnym przekazom. Ich obrazy nie opowiadają historii w sposób dosłowny, lecz zanurzają odbiorcę w pejzażach stanów wewnętrznych.
Irma Tylor posługuje się kolorem intuicyjnie, opierając go na kontrastach, zachowujących jednocześnie wewnętrzny balans. Inspirację stanowi dla niej ciało, nie tyle jako sam temat, co jako punkt wyjścia procesu twórczego. Proces ten oparty jest na eksploracji emocji, które w postaci gestów i napięć ciała nabierają fizycznego wydźwięku. Postać nie jest ilustracją, a strukturą emocji. Malarstwo Tylor jest bardzo osobiste, a zarazem otwarte na interpretacje ze strony widza.
Dorota Kokka Nowicka patrzy na kolor bardziej analitycznie. W jej obrazach dominuje abstrakcja, a kompozycje wyłaniają się z potrzeby porządkowania chaosu. Plamy barwne, z pozoru spontaniczne, tworzą napięcia i rytmy, które obrazują proces oswajania emocji. Kolor staje się formą autoterapii, sposobem przetwarzania nadmiaru bodźców i emocji, z jakimi mierzy się jej artystyczna wrażliwość. To język komunikacji nie tylko z odbiorcą, ale i z sobą samą. Artystka lubi eksperymentować z twórczym procesem. Zestawia barwy ciepłe z chłodnymi, balansuje z ich intensywnością, buduje napięcia. Wierzy, że kolor może działać terapeutycznie. Barwa odgrywa główną rolę: nasycone fiolety zderzają się z chłodną miętą, gorące żółcienie przenikają się z czernią. Dynamiczne linie, rozpryski, miękkie przejścia i agresywne pociągnięcia pędzla współistnieją, jakby każda emocja musiała znaleźć dla siebie miejsce. Widz zostaje wciągnięty w rytm, który nie pozwala przejść obok dzieła obojętnie. Jej proces twórczy często zaczyna się poza płótnem. W ciszy, podczas spacerów, zwykłych codziennych czynności. Czasem robi szybkie szkice. Nie po to, by je odwzorowywać, ale by zatrzymać ulotną emocję. Wraca do nich w pracowni, kiedy forma zaczyna domagać się barwy. Każde medium, po które sięga, służy innej funkcji. Jej językiem jest nie tylko kolor, ale także faktura, rytm, gest.
Artystki te różnią się formą wypowiedzi, lecz łączy je przekonanie, że to właśnie kolor najpełniej wyraża złożoność ludzkiego wnętrza. W malarstwie przedstawiają emocjonalne krajobrazy. Raz gwałtowne, pełne szarpnięć, innym razem rozmyte, miękkie, medytacyjne. Ale zawsze autentyczne. Do obu artystek kolor przychodzi falami. Raz dominują chłodne błękity i czerwone ochry, innym razem intensywne bordo, kobalt, róż. Nie są to wybory przypadkowe. To intuicyjna odpowiedź na to, co dzieje się w świecie i wewnątrz nich samych.
Tylor opowiada o emocjach poprzez ciało. Jej postaci skręcone, napięte i zatrzymane w ruchu, mówią bez słów. Inspirację stanowią ludzie i ich historie. Rozmowy, spotkania, obserwacje… wszystko to wnika w proces twórczy artystki. Jej kolorystyka jest gęsta, intensywna, nasycona potrzebą zapisu emocji. To nie ilustracja, lecz echo, rezonans emocjonalny. Irma tworzy obrazy, które balansują na granicy figuracji i abstrakcji. To opowieści zakodowane w liniach, rytmach i barwach, a nie w konkretnych przedstawieniach. W jej malarstwie postać ludzka jest jedynie punktem wyjścia, pretekstem do eksploracji stanów emocjonalnych poprzez kolor, gest i przestrzeń. Linie są zdecydowane, uproszczone, niemal szkicowe, ale to właśnie ich oszczędność otwiera miejsce na obecność: skupioną, zawieszoną, pełną napięcia. Kolor staje się głosem – intensywnym, ekspresyjnym, mocnym, prowadzi przez wewnętrzny pejzaż postaci. Ujawnia to, co niewidzialne. W tym malarstwie nie liczy się obraz, który nie dekoruje, lecz rezonuje. To sztuka intymna, ale nie zamknięta – zostawia miejsce na własne emocje i projekcje.
W obrazach Doroty Nowickiej pulsuje napięcie między światłem a cieniem, intensywnością a pustką. Tytuły prac podsuwają tropy, ale nie narzucają interpretacji. Te obrazy są jak chwile zawieszone między impulsem a refleksją. Są śladem procesu ścierania się sił, prób budowania porządku z chaosu, mierzenia się z własną cielesnością i psychiką. Mimo że są abstrakcyjne, mają cielesny wymiar: gęstość farby, widoczność gestu, wręcz dotykalność faktury sprawiają, że nie tylko się je ogląda, ale niemal czuje pod palcami.
Nowicka nie opowiada historii wprost, lecz tworzy pole dla spotkania z własną emocjonalnością. Pozwala widzowi wejść w rezonans z obrazem. I może właśnie w tej przestrzeni napięć, gdzie coś się rozpada, a coś innego dopiero formuje, wydarza się to, co najważniejsze: prawda bez słów, szczera jak kolor, drżąca jak nerw, obecna jak tętno.
Obrazy obu artystek różnią się formą, rytmem, podejściem, ale dopełniają się na głębszym poziomie. Są zapisem współczesnych emocji i próbą odnalezienia siebie w świecie przeciążonym informacjami, obowiązkami i oczekiwaniami. Obie szukają równowagi — nie tylko w malarstwie, ale i w życiu.
„Wszystko co pomiędzy” to wystawa o tym, co ulotne i trudne do zwerbalizowania. O emocjach, które bywają bezimienne, ale realne. To przestrzeń zmysłowa, nie tylko do oglądania, lecz do odczuwania. Tu kolor działa głęboko. Osiada w pamięci, rezonuje z doświadczeniem, wywołuje reakcje. To opowieść o ludzkiej złożoności. O tym, że nie mieścimy się w jednej barwie. Że każdy z nas to paleta złożoności: czasem jaskrawa, czasem rozmyta, szorstka, miękka czy gwałtowna. To historia o kobiecej sile i wrażliwości, która nie milknie. O emocjach, które nie muszą być uporządkowane ani jednoznaczne. O kolorze, który nie tylko opisuje świat, ale pozwala go przeżyć, zrozumieć i umieścić pomiędzy wymiarami.
Izabela Rogala kuratorka wystawy
Wystawa malarstwa Irmy Taylor i Doroty Kokka Nowickiej trwa do 6 września 2025 r.
Kontynuując zgadasz się na politykę cookies. Więcej informacji
The cookie settings on this website are set to "allow cookies" to give you the best browsing experience possible. If you continue to use this website without changing your cookie settings or you click "Accept" below then you are consenting to this.