x

Dziwnorosty Jana Sajdaka na lubelskim Placu po Farze

15 czerwca 2023

„Po dwóch tygodniach zaplatania udało się nam doprowadzić do tego, by wierzbowe dziwnorosty zapuściły korzenie na jałowych kamieniach lubelskiego Placu po Farze. Moja instalacja jest wynikiem namysłu nad tą przestrzenią. Plac to jedno z symbolicznych, historycznych centrów tego miasta, dziś jednak jest przestrzenią w pewien sposób martwą, na rozpalonej patelni w słoneczny dzień nikt nie jest w stanie wytrzymać dłużej niż kilka minut. Chciałem uczynić to miejsce trochę przyjaźniejszym dla ludzi. Splecione z wikliny łuki są rodzajem szkicowej odbudowy stojącego tu kiedyś kościoła (wyrastają z jego fundamentów, wystających z powierzchni placu na jakieś 80 cm, są rozpięte ponad dawnymi przejściami). Wnoszą w to miejsce trochę cienia, fakturę organicznego materiału, wrażenie podobne do widoku roślin wyrastających z ruin zagubionych w lesie miast. Wraz z drzewem, które stanęło w nawie głównej, i trawą rozłożoną w obrębie ruin dawnego kościoła, tworzyły wizję tego, jak inaczej ta przestrzeń mogłaby funkcjonować. Pracując przez dwa tygodnie na placu nasłuchaliśmy się dziesiątki, jeśli nie setki wersji legendy o Leszku Czarnym, który kazał w 13 wieku wyciąć stojący w tym miejscu prastary dąb i na jego miejscu ufundował kościół. W średniowieczu był to być może jeszcze bohaterski gest, wydarcie dzikim leśnym ostępom skrawka terenu, na którym stawiało się symbol cywilizacji, kościół. Dziś jednak role się odwróciły i cała ożywiona przyroda jest na naszej ludzi łasce, w jej „ujarzmianiu” nie ma już nic bohaterskiego. Moim zdaniem drzewo powinno wrócić w centralne miejsce ruin rozebranego 100 lat temu kościoła. Dziś bohaterstwem jest ochranianie resztek ożywionej przyrody i świadome dawanie im miejsca na zdominowanej przez nas ziemi.”.

 
Instalację artysta projektował tak, by stała tam całe lato, cieszyła zarówno okolicznych mieszkańców, oraz przyjezdnych. Niestety jakiś kluczowy urząd nie dał w końcu pozwolenia, więc zaraz po Nocy Kultury została rozebrana.

 
„Trochę jak ta mandala, którą mnich buddyjski układa długimi tygodniami ziarnko po ziarnku, by rozdmuchać ją potem w kilka sekund. Ulotna fatamorgana. Pomimo to bardzo się cieszę, że mogłem zrealizować ten projekt, zrobiliśmy co tylko mogliśmy, żeby zapleść łuki jak najlepiej, mam nadzieję, że Wam się podobało. Być może przez swą ulotność mocniej da do myślenia i dołoży kamyczek do procesu przemyślenia na nowo formy i funkcji Placu po Farze”.
 
Jesteśmy pod ogromnym wrażeniem energii artysty jaka mu towarzyszy podczas działań w tkance miejskiej. Przypominamy, że AZYL czyli wiklinowy kokon możecie podziwiać w Defabryce, gdzie wisi zawieszony pod stropem.

Kontynuując zgadasz się na politykę cookies. Więcej informacji

The cookie settings on this website are set to "allow cookies" to give you the best browsing experience possible. If you continue to use this website without changing your cookie settings or you click "Accept" below then you are consenting to this.

Close